Och, ta Łęcka !!
Trzeba przyznać, że Prus był
znakomitym psychologiem i po prostu
świetnym pisarzem. Bo trzeba talentu, żeby stworzyć taką karykaturę kobiety, przekonywujący
obraz totalnej kretynki, budzącej
spontaniczny rechot, intensywną irytację i głębokie zażenowanie, a
jednocześnie uczynić z tego monstrum być może najbardziej intrygującą postać Lalki, a na pewno fascynującą kobietę.
Niebanalną, frapującą, tajemniczą , niejednoznaczną, naznaczoną rysem tragizmu.
A gdyby tak zobaczyć w Łęckiej feministkę? Pod gładką maską
celebrytki, słodkiej idiotki, bezmyślnej kokietki dostrzec zbuntowaną kobietę, walczącą – nawet jeśli
nieświadomie- z patriarchalną wizją świata? Wiem, wiem- nie jest to łatwe. Ale
jej spojrzenie na małżeństwo i mężczyzn inspiruje do takich rozważań. Ile tu
przenikliwości i prawdy życiowej? Ile emocji?
Mąż w
szlafroku, który ziewa przy żonie, całuje ją, mając pełne usta dymu z cygar. Co najgorsze- że każdy z nich przed
ślubem był gorącym wielbicielem.
Jej słowa momentami iskrzą, niepozbawione są zmysłu obserwacji, jak i czystej, ostrej
złośliwości : Marszałek
nasuwał jej na myśl zabitego i
oparzonego wieprza. To nie jest tylko kwestia estetyki, to jawny
bunt przeciwko światu, gdzie bogaty obleśny starzec kupuje sobie piękną, młoda dziewicę. A Łęckiej trzeba przyznać, że ten świat zna jak
mało kto.
A ile w niej utajonej pasji i
namiętności?! Izabela potrzebuje tylko wyzwolenia, dynamicznej i hiperbolicznej
siły, która zburzy lodową powłokę Królowej Śniegu, wydobędzie z ciała
Bestii to, co ludzkie, zmysłowe,
erotyczne. To Piękna w tej bajce jest
potworem, bo nikt nie potrafi w niej zobaczyć – o Paradoksie !!- niebanalnego wnętrza. Jej piękno zewnętrzne wszystkich przytłacza,
onieśmiela. Łęcka widzi siebie oczyma mężczyzn, a ci- w swej szowinistycznej
ignorancji- nie potrafią wyjść poza schemat ładnej buzi i zgrabnej sylwetki.
Łęcka to dla nich niezła laska, słodka
idiotka, a w rzeczywistości to KOTKA NA GORĄCYM, BLASZANYM DACHU”, przeraźliwie
samotna i smutna. I tęsknie wypatrująca
swego tygrysa.
I tygrys się znalazł. Wokulski miał
wszystko, aby napełnić porcelanową lalkę emocjami. Niestety, nie posłuchał Pani
Meliton, mądrej i doświadczonej istoty, że kobiety nie zdobywa się ofiarami, tylko siłą. Zamiast ryku, pełnego dzikiej,
nieokiełznanej grozy, wydał z siebie cierpiętnicze i dychawiczne miauknięcie …
i wysłał ukochaną w efekcie do klasztoru. Łęcka w klasztorze to nie tylko
ironia losu, ale takie zwyczajne marnotrawstwo kapitału ludzkiego.
Bo gdzie nasza kotka tam znajdzie swój
gorący dach?
Wielbiciel Łęckiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz