Translate

niedziela, 5 lipca 2015

PEAKY BLINDERS




Czas maturalny już dawno za nami, pozostało tylko czekać na wyniki. I co, my maturzyści,
tak naprawdę robimy w tym okresie (w przerwach między chwilowymi atakami paniki pt: „Co to będzie? Jakie wyniki?)? Mimo obietnic składanych sobie przed rozpoczęciem matur o treści różnej.
 
Zaczynając od przeczytania sterty książek, która smutnie leży przy łóżku i czeka na naszą uwagę, a kończąc na tych wszystkich wycieczkach, które się planowało. Zazwyczaj przeciętny maturzysta ma dwie opcje. Albo znaleźć jakąś pracę i oszczędzać na wymarzone studia, albo wegetować w domowym cieple, czekając na nagłe wybudzenie 30 czerwca (oczywiście nie wszyscy. Chwała tym, którzy swoje plany sumiennie realizują). Zwracam się teraz do tych wegetujących oraz roczników, które wciąż posiadają ten spokój ducha i świadomość, że jeszcze mają czas do matur.

Moją propozycją jest serial „Peaky Blinders”, opowiadający historię gangsterskiej szajki z lat dwudziestych zeszłego wieku, która rządziła ówczesnym Birmingham. Nie jest to wybór tylko dla tych, którzy lubują się w takich klimatach, bo serial przez ostatnie dwa sezony udowodnił, że jego esencją nie są jedynie pojedynki w ciemnych alejkach i przelewający się alkohol.
Głównym bohaterem jest Thomas Shelby – weteran I Wojny Światowej, głowa rodziny, przywódca Peaky Blinders. Co w nim jest takiego niezwykłego? Pomijając świetną rolę Ciliana Murphy’ego,
który momentami samym spojrzeniem potrafi przypominać bezwzględnego mordercę, Thomas Shelby jest jedną z tych postaci, której nie da się nie lubić. Śmiało mogę go nazwać Ragnarem Lothbrokiem Birmingham, ponieważ spotykamy się z postacią, która zawsze wychodzi na swoje. Nawet jeśli wszystko wskazuje, że porażka jest nieunikniona, a dotychczasowe wybory bohatera
nie miały sensu, Tommy zawsze sobie poradzi i dostrzegamy sens jego działań. Gdyby te dwie postacie czekał pojedynek, nie umiałabym wybrać zwycięzcy. Thomas przechodzi traumę powojenną, męczony nocnymi marami i atakami paniki sięga po opium i whiskey, które mają mu pomóc w przetrwaniu, ale tylko do czasu. Jego następne uzależnienie jest dużo niebezpieczniejsze i zagraża nie tylko jemu, ale całej rodzinie Shelby.

W panowaniu nad biznesem pomagają mu bracia. Najstarszy, choć wielokrotnie nazwany „najgłupszym” i posiadający bezsprzeczny temperament Arthur (Paul Anderson), młodszy, chaotyczny, ale za to brutalny John (w tej roli Joe Cole z którym miałam niebywały problem po najnowszej generacji Skins, gdzie sam aktor po prostu mnie przerażał. Ku własnemu zdziwieniu przekonałam się do niego i stał się moim drugim ulubionym Shelby) oraz Finn. Co tu można powiedzieć o Finnie? Po prostu sobie egzystuje, jako najmłodszy i najmniejszy, więc za wiele robić mu nie pozwalają.

Peaky Blinders nie przeżyliby doby, gdyby nie ciotka Polly Gray. Dzięki wielkie temu serialowi za tak rzadko występującą dobrą postać kobiecą. Polly powierzono tylko finanse, ale gdyby tylko dali jej możliwość na pewno sama mogłaby rządzić interesem. Kobieta niezwykle silna, mądra, bezwzględna, ale i opiekuńcza, która mogłaby oddać swoje życie za chłopców (i jedną dziewczynę) Shelby bez mrugnięcia okiem. Czasami jest jedyną osobą, która potrafi przemówić im do rozsądku. Nie twierdzę, że Polly jest postacią, którą można łatwo polubić, bo zazwyczaj nie spotyka się z sympatią ze strony widzów, ale warto ją docenić.

Oczywiście Peaky Blinders łatwo nie mają. Na każdym kroku spotykają osoby, które próbują ich pogrążyć. Wyjątkowo zawzięty jest Komisarz Chester Campbell (w tej roli Sam Neill. Jeśli zyskał waszą sympatię rolą Alana Granta w Parku Jurajskim tutaj na pewno ją stracicie), którego celem jest doprowadzenie do końca Peaky Blinders, a głównie Thomasa Shelby. Wplątują się tu sprawy osobiste i podążanie drogą sprawiedliwości przestaje mieć znaczenie, kiedy kieruje się ścieżką zemsty.
 
Kim są tak właściwie Peaky Blinders? Mam wrażenie, że krążę wokół tematu, tak naprawdę omijając cel wędrówki. Jest to brutalny i bezwzględny gang, który do celu dąży po trupach i trudzi się brudnym, ustawianym hazardem, z którego czerpie główne zyski. Każde przestępstwo uchodzi im na sucho i są postrachem miasta, ale jak powiedział jeden z mieszkańców: „Są źli, ale są nasi”. Lepsze zło swoje, niż obce. I my traktujemy ich dokładnie tak samo, kiedy liczymy, że ich plan się powiedzie. Nikt wtedy nie myśli o tym, że to, co robią jest złe skoro sami zwalczają większe zło.
Kolejną wielką zaletą serialu jest muzyka. Dominują utwory Nicka Cave, The White Stripes, Arctic Monkeys i Jacka White. I mimo sporej różnicy między akcją serialu a czasami wymienionych wykonawców muzyka wpasowuje się idealnie. Nie raz odrywałam się od serialu, by sprawdzić, co właśnie leci w tle. Gdzie Tommy Shelby tam dobre wejście, więc i tam dobry podkład.
Niedoceniony nie może zostać także klimat serialu. Pozbawiony pięknych widoków pokazuje dzielnicę fabryczną od środka, nie pomijając najgorszego co się w niej skrywa. Wkraczamy prosto w brud, w zabłocone i zadymione ulice, spośród których aż nie pasuje widok elegancko ubranego przywódcy Peaky Blinders. Jednak charakteryzacja też odgrywa ważną rolę. Wystarczy jedno spojrzenie, żeby wiedzieć kto należy do gangu. Pośród zaniedbanych i biednych mieszkańców wyłania się grupa ubrana w trzyczęściowe garnitury, za duże płaszcze i kaszkiety, a w kaszkietach ukryta ostra niespodzianka, będąca bronią i znakiem rozpoznawczym Peaky Blinders.


Wadą, a może nawet i nie, serialu mogą być tylko wątki romantyczne, które nie są niczym specjalnym. Spróbowano wrzucić miłość w konflikcie między rodzinami, ale przydzielono to postaciom, na których jakoś specjalnie mi nie zależało. Kolejny wątek miłosny też jakoś nie porusza, bo kobieta zupełnie nieciekawa, a i typowej chemii między nimi też nie widać.

Jednak serial bardzo polecam. Ma swój wyjątkowy klimat i postacie dla których zostaje się na dłużej. Mogłabym wymieniać teraz wątki, dla których warto zacząć oglądać, ale to trzeba przekonać się samemu i doświadczyć na własnej skórze niezaprzeczalnemu przyciąganiu przez chłopców Shelby.

ADADA 2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz