Translate

czwartek, 26 listopada 2015

Dmitrij Głuchowski - Metro 2033








Człowiek od początku istnienia próbował wyobrazić sobie jak wyglądałby koniec świata. Począwszy od biblijnej Apokalipsy św. Jana , poprzez strach przed wojną nuklearną, a skończywszy na wszelkich wielkich klęskach żywiołowych mających nawiedzić Ziemię. Nic więc dziwnego, że powstało wiele książek, filmów, gier czy też komiksów poruszających tematykę ostatecznego końca ludzkości, a autorzy wciąż prześcigają się w pomysłach jak mogłaby ona wyglądać.
Jednak czasem trafiają się rzeczy naprawdę genialne w swojej prostocie. Tak jest właśnie z książką „Metro 2033” Dmitrija Głuchowskiego.

Ogólny zarys świata w powieści wygląda następująco. Jest rok 2033, świat w wyniku wojny atomowej uległ zagładzie. Ludzie, którzy mieli szczęście i byli akurat w Moskwie, schronili się w moskiewskim metrze, które zapewniło im ochronę przed promieniowaniem oraz względne bezpieczeństwo. Wkrótce ludzie zaczęli tworzyć ze stacji w metrze mikropaństwa skupione wokół określonej religii, ideologii bądź po prostu tworząc je dla ochrony siebie i swoich rodzin.
Jedną z zamieszkałych stacji jest WOGN. Jej mieszkańcy stają przed niebezpieczeństwem ze strony istot nazwanych przez nich Czarnymi. Wysyłają więc młodego chłopaka Artema do legendarnego miasta-państwa Polis, aby przekazał ostrzeżenie o nowym zagrożeniu nie tylko dla WOGN-u, ale i całego metra.

Losy Artema w powieści przypominają trochę tułaczkę Odyseusza do Itaki. Artem, podobnie jak Odyseusz, ma na samym początku jasno określoną drogę do celu, jednak wydarzenia jakich doświadcza po drodze rzucają go w różne miejsca w metrze. Co ważne, autor nie skonstruował fabuły tak, że poznajemy wszystkie stacje i linie metra. Jeśli spojrzymy na zamieszczoną w książce mapę moskiewskiego metra zobaczymy, że poznajemy tylko część tego świata. Daje to świetny efekt, ponieważ możemy wyobrazić sobie sami jak wygląda życie na danej stacji lub skonfrontować plotki na temat jakiejś stacji, które Artem  usłyszał od napotkanych osób, z faktycznym jej stanem na mapie w książce.
Sam Artem urodził się przed wybuchem wojny atomowej, jednak wychował się już w podziemiach metra, co w pewnych momentach w książce pozwala nam zobaczyć jaki występuje kontrast pomiędzy osobami które nigdy nie były na powierzchni a tymi które doskonale pamiętają jak wyglądał kiedyś świat.

Jednak głównym bohaterem książki „Metro 2033” nie jest Artem lecz samo  metro. Wykreowany przez Głuchowskiego świat jest niesamowicie intrygujący. Dzięki tak prostemu pomysłowi, jak umieszczenie ludzi po zagładzie nuklearnej w metrze, autor mógł stworzyć cały świat od zera. I to jest najsilniejszą stroną powieści. Głuchowski przedstawia nam ludzi, którzy muszą walczyć z mutantami, które powstały na skutek promieniowania, czy zmagać się z nieprzystosowaniem człowieka do warunków jakie panują w podziemiach. Autor pokazuje również jak człowiek może się szybko przystosować do nowych warunków. Ludzie założyli stacje-państwa, wybudowali filtry wodne, farmy ze zwierzętami, które to zwierzęta akurat ktoś uratował i zabrał do metra. Stworzyli nawet nową walutę, którą jest amunicja do karabinów. W końcu też przełamali strach przed wychodzeniem z metra i pojawili się śmiałkowie zwani stalkerami. Są to osoby, które nie boją się wychodzić na powierzchnie i mają za zadanie sprowadzać różne rzeczy z powierzchni do metra.
Oprócz tego ludzie połączyli się w społeczności, które ich spajały, jak np. Hanza, która skupiała się na handlu oraz ochronie samego centrum metra.

Jednak mimo tych wszystkich rzeczy, które świadczą o tym jaki człowiek jest zaradny oraz jak potrafi się odnaleźć w trudnych sytuacjach, to sama powieść ma wydźwięk mocno pesymistyczny. Przygnębia chociażby fakt, że jeśli wspomniani wcześniej stalkerzy chcą wyjść na powierzchnie po jakieś potrzebne im przedmioty, to muszą to robić nocą. Pokazuje to jak człowiek nisko upadł, że do swojego dawnego „domu” musi zakradać się po cichu, w nocy, żeby nowi „właściciele” nie zorientowali się, że mają nieproszonego gościa. Oprócz tego ludzie odzwyczaili się od światła słonecznego, więc wychodząc w dzień mogliby oślepnąć. Bardzo dobrze zatem oddają sytuację ludzi słowa jednej z postaci w powieści, mówi ona „ Bo tam, na górze, nie jesteśmy już u siebie w domu. Świat nie należy już do nas (…)”.

Podążając za Artemem widzimy również smutną prawdę o naturze człowieka. Pomijając to, że ludzie odnaleźli się w tej postapokaliptycznej rzeczywistości, to nie wyciągnęli żadnych wniosków z przeszłości (warto chociażby wspomnieć, że odrodziły się takie stare ideologie jak komunizm czy nazizm). Mimo, że zniszczyli swoje naturalne środowisko, swój dom, to ciągle toczą ze sobą wojny. Nawet pomimo tego, że muszą żyć pod ziemią i są ciągle narażeni na różne niebezpieczeństwa, nie potrafią żyć w zgodzie. Obserwując wędrówkę Artema widzimy jak poszczególne stacje raz toczą wojny, za chwilę zawierają kruche sojusze. Widzimy ludzi, którzy zamiast być zjednoczeni w obliczu nowej rzeczywistości i nowych problemów wciąż pozostają poróżnieni.
W połączeniu z obecnym w powieści defetyzm pozwala to dojść do wniosku, że człowiek pomimo „urządzenia się” w tym nowym świecie, tak naprawdę tylko odwleka swoją ostateczną zagładę.


 Mateusz Lisiecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz