Książka
łączy elementy powieści i reportażu, a jej bohaterem jest sam autor – znany
szwedzki pisarz – rekonstruujący nieprawdopodobne losy swojej żydowskiej
rodziny. W 2012 roku Danny Wattin z ojcem i dziewięcioletnim synem wybrali się
do Polski, by odnaleźć ukryty przez rodzinę skarb- pan Isakowitz, czyli pradziadek Hermann, na
terenie swej posiadłości, uciekając przed nazistami z przedwojennego Kwidzyna
najprawdopodobniej ukrył tam kosztowności
Ale
nie skarb jest tu najważniejszy- celem wycieczki jest umocnienie rodzinnych
więzi i konfrontacja z własną przeszłością. A skoro jadą tym samym samochodem męscy przedstawiciele
trzech pokoleń, z różnymi oczekiwaniami i zupełnie odmiennym postrzeganiem
rzeczywistości, musi iskrzyć. Konflikty skupiają się na banalnych sytuacjach,
takich jak nawigacja samochodowa czy cukierki, ale i poważniejszych- stosunek
do Polaków czy model wychowania. Najwięcej emocji jednak wzbudza jedzenie,
zarówno ilość, jak i jakość. Nie znajdziemy jednak w utworze krwistych
pojedynków słownych, dominuje bowiem ironia i humor.
Nie brak też humorystycznych uwag pod
adresem własnej rodziny społeczeństwa szwedzkiego czy Polski, ale i tutaj liczy
się wnikliwa obserwacja i głębsza refleksja.
Historia podróży, zabawna i pogodna,
kontrastuje z wielowątkową sagą żydowskiego, niemiecko-polskiego rodu, którego
członkowie znaleźli się nagle w Szwecji, Argentynie i RPA. Dziadkowie autora
cudem przeżyli Holocaust, tracąc bardzo wielu swoich bliskich. Udało im się
przedostać do Szwecji, która w tym czasie nie była zbyt chętna do przyjmowania
żydowskich uciekinierów z Niemiec. Śledzimy więc zagmatwane i dramatyczne losy
jego żydowskiej rodziny i ich przyjaciół, dokładnie przez autora
zrekonstruowane, by jednak otrzymać w konsekwencji książkę optymistyczną. Szczerą,
dowcipną, wzruszającą i po prostu prawdziwą
Może nie jest to klasyczna propozycja
na wakacje, ale pozytywnych wibracji tu nie brak, co niech potwierdzą słowa
autora podsumowujące podróż :
WAŻNE ŻE ODBYLIŚMY TĘ PODRÓŻ I
PRZYJECHALIŚMY TUTAJ. BO MOŻEMY KŁÓCIĆ SIĘ Z OJCEM, DENERWOWAĆ SIĘ NAWZAJEM I
WĄTPIĘ, BYŚMY KIEDYKOLWIEK ZROZUMIELI SYSTEMY WARTOŚCI WEDLE KTÓRYCH PROWADZIMY
SWOJE ODMIENNE ŻYCIA. LECZ MOŻE W
OSTATECZNYM ROZRACHUNKU NIE JEST TO AŻ TAKIE
WAŻNE, BO PRZYCHODZIMY SOBIE Z POMOCĄ I SIĘ
KOCHAMY. I MOŻE TYLE MOŻNA ŻĄDAĆ
OD DRUGIEGO CZŁOWIEKA. O ILE PAMIĘTA SIĘ O TYM, BY OD CZASU DO CZASU WZIĄĆ DŁUGI,
GŁĘBOKI ODDECH
MiT
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz