
Do całego tego świata
wprowadza nas 18-letni Carl, którego matka wysyła na przymusowe wakacje, aby
oduczył się ‘’złych nawyków”. Z początku decyzja będzie wydawać się śmieszna, w
końcu radiowcy nie słyną z kulturalnego picia herbaty i zajadania ciastek,
jednak wbrew pozorom, nie są to ludzie pozbawieni wartości. Carl zostanie
nieraz wrzucony na głęboką wodę i zdobędzie wiele doświadczeń i jak to w życiu
bywa, nie tylko przyjemnych. Warto też wspomnieć, że rozgłośnia radiowa, którą
prowadzą bohaterowie, jest piracka. Dlaczego więc istnieje? Otóż bohaterowie
nie przejmują się przepisami i ustawami rządowymi. Dla nich liczy się, aby
realizować swoją największą pasję, jaką jest muzyka i to nie tylko w swoim
gronie. Oni muszą się nią dzielić.
Żeby zanadto nie
przesłodzić, film nie jest bez wad. Przeciwnikiem radia jest brytyjski premier,
któremu przeszkadza chaos, wprowadzany według niego przez puszczaną w owym
radiu muzykę. Tutaj pojawiają się schematy, które trochę psują film. Premier i
oczywiście jego wierny pomocnik są napisani tak jak można się tego spodziewać.
Jeden będzie wredny i pozornie bezwzględny, drugi będzie miał śmieszne nazwisko
i będzie trochę niezdarny (w założeniu może i ta postać miała bawić, ale wyszło
jak wyszło). Cały ten wątek, chociaż łączy się logicznie z filmem, nie wydaje
się być szczególnie potrzebny w obliczu wszystkich radiowców i życia na ich
kutrze. Tego chcemy widzieć więcej, a polityczne zagrania premiera jakoś
niekoniecznie są ciekawe czy nawet w odwołaniu do filmu skuteczne.
„Radio na fali” nie jest filmem wybitnym. Jednak jaka radość byłaby z oglądania tylko tych doskonałych produkcji, skoro nie zawsze dają one taką satysfakcję, jaką uzyskujemy po obejrzeniu czegoś zwyczajnie przyjemnego, bo taki właśnie jest ten film.
ADADA 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz