Matematyka
Uważacie ją
pewnie jako dość specyficzny przedmiot szkolny, idiotyczny i zupełnie
niepotrzebny. Przecież kto będzie wam kazał obliczyć ciąg kartofli w
warzywniaku, czy sinus kąta zawartego w
pudełku po puzzlach. Na dodatek ten dobijający komentarz nauczycieli , że
“matematyka to królowa wszystkich nauk“, którego w żaden sposób nie można było
zripostować. Lecz czy naprawdę zastanawialiście się kiedyś nad tym czy
matematyka ma wpływ na nasze życie ? Może jest to taka siła która kontroluje
całym światem, przewiduje przyszłość i za pomocą naszych „kochanych“ obliczeń
układa historię każdego z nas. A może nauczyciele matmy to nadludzie kryjący
się w skórze śmiertelników, szykujący rebelię lub planujący zagładę naszej
planety ?! Film który chcę dzisiaj przedstawić, może nie pokazuje nam aż tak
czarnego scenariusza, ale z pewnością
pobudza nasze komórki nerwowe i
pokazuje do czego matematyka może doprowadzić nawet największych
geniuszy. Mowa oczywiście o „Pi“
Ta amerykańska
produkcja swoją premierę miała w 1998r. i mając 18 lat, potrafi nadal
pozytywnie zaskoczyć i zafrapować widza. Reżyser, Darren Aronofsky pokazuje nam
historię młodego naukowca, Maximiliana Cohena,
który pracuję nad kodem mającym opisać wszystkie prawa natury. Pochłania
go to tak bardzo, że przestaje logicznie myśleć. Widzi to co chce widzieć nie
poddając dedukcji najprostszych zjawisk. Interpretuje je na swój matematyczny
sposób twierdząc, iż są to wskazówki potrzebne do ułożenia skryptu. Na
nieszczęście, jego pomysłem zaczynają interesować się maklerzy giełdowi oraz
kabaliści. Próbą przekupstwa, oraz groźbami, chcą aby dokończył swoje dzieło.
Młodzieniec nie potrafiąc poradzić sobie z samym sobą, szuka pomocy u swojego
mentora: Sola Robensona, który próbuje uwolnić go od własnego świata iluzji.
Film jest
jedną wielką metaforą, którą każdy czyta w zupełnie inny sposób. Mimo
rozbieżnych zdań i różnych interpretacji, „Pi“ przestrzega nas przed
zatraceniem się w swój własny świat. Powinniśmy zachowywać równowagę w każdej
wykonywanej przez nas czynności. Jest to trudne, co pokazuje nam obraz
Maximiliana, który takiej harmonii nie miał. Jednak jeżeli zaczniemy tracić tą
stabilizację i wszystko zacznie ciągnąć nas na dno, nie bójmy się pomocy
dorosłych, bardziej doświadczonych, takich osób jak Sol. Jeżeli więcej z tego
filmu wyniesiemy, tym będziemy mieli o wiele większą świadomość, która
niewątpliwie pomoże nam przy trudnych wyborach, czy w codziennym życiu.
Jako, że nigdy
nie byłem zwolennikiem czarno-białych filmów, to na początku do „Pi“ podszedłem
bardzo sceptycznie. Jednak wraz z rozwojem akcji, zacząłem przełamywać tą
barierę i coraz bardziej wgłębiać się w produkcję. Podczas seansu, nie zabrakło
oczywiście dreszczy przeszywających całe ciało, momentów całkowitego odłączenia
się od świata rzeczywistego czy chęci pomocy głównemu bohaterowi. Czasami nawet
zazdrościłem Cohenowi geniuszu, jakim go matka natura obdarzyła. Liczenie
skomplikowanych obliczeń w głowie, bez użycia kalkulatorów lub innych
niekonwencjonalnych sposobów. Przydało by się na maturze z matmy ...
Według mnie
Darren Aronofsky wyreżyserował film, którego nie można zaliczyć do masówki jaką
często widujemy w telewizji. Dowodem na to jest fakt, iż zaraz po obejrzeniu
tej amerykańskiej produkcji chce się o niej rozmawiać, dyskutować z innymi oraz
zinterpretować jak najgłębiej każdy szczegół (tak było w moim przypadku).
Jeżeli boicie się czarno-białych filmów, twierdzicie, że nie przekonacie się do
samej prezencji, montażu czy innego waloru wizualnego, uważam, że nie
powinniście się niczego obawiać. Wszystkie elementy zostały dobrze dobrane i
żaden z nich nie dominuje nad drugim.
Szczerze polecam zobaczyć ten tytuł, nawet jeżeli „Pi“ będzie waszą
pierwszą achromatyczną ekranizacją.
P.A.C MAN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz