Nie chcę kategoryzować cierpienia, jednak będąc rodzicem mogę się domyślać jak wielką i potężną tragedią jest śmierć własnego dziecka. Coś takiego przeżył Jan Jakub Kolski. Jego nowy film "Las, 4 rano" to osobista próba rozliczenia się z tą traumą. Dedykowany jest Zuzi, tragicznie zmarłej córce reżysera. Scenariusz powstał we współpracy Jana Jakuba Kolskiego z dawno niewidzianym na filmowym ekranie, Krzysztofem Majchrzakiem.
Tak, drogi tych dwóch osobowości naszego kina znowu się przecięły.
Wcześniejsze ich spotkania nigdy artystycznie nie zawiodły. Dla mnie ten
reżysersko-aktorski duet był gwarancją bardzo dobrej filmowej roboty
("Historia kina w Popielawach", "Pornografia"), czy wręcz powodem ciarek
na plecach, jak w przypadku "Cudownego miejsca". Tam Krzysztof
Majchrzak w roli trochę nietypowego księdza rozsadzał ekran.
Zresztą, Krzysztof Majchrzak zawsze był trochę "nietypowy" Nietypowy na tle reszty naszego środowiska aktorskiego. Facet, który ma mój szacunek za to, że nigdy nie obrazi mnie jako widza. Obecnością w jakimś debilnym serialu, czy tzw. "polskiej komedii romantycznej", albo jakimś tutejszym wyrobie sensacyjnopodobnym.
Ostatnio w internecie na pewnym znanym portalu (tak pomiędzy artykułem "Jak zrobić bezę bez jajek" a informacją o pewnej celebrytce co to "swoją przemianą rzuciła na kolana całą Polskę") przeczytałem wywiad z Krzysztofem Majchrzakiem. Mówi dużo o swojej roli w filmie "Las, 4 Rano", ale nie tylko. Już tytuł jest intrygujący, "Skrzętnie w sobie pielęgnuję czysty, uliczny, wk*rw.". Gdy dziennikarka stwierdza, że dużo w nim złośliwości jak na osobę, która twierdzi, że kocha człowieka, odpowiada:
"Kocham wspólnotę, braterstwo. Nawet w najcięższych próbach życia chcę się komunikować. I nie z ludźmi, bo ludzi nie cierpię. Ale z człowiekiem. Kocham człowieka w jego pięknej, niepowtarzalnej, jednostkowej strukturze. Jego dobro. Jego nieszczęście i jego euforię"
Warto przeczytać, całość dostępna tutaj
Może jest w nim dużo złośliwości dla skomercjalizowanego, zaludnionego przez zombie-celebrytów świata, ale jeszcze więcej talentu. Bo Krzysztof Majchrzak stworzył w filmie "Las, 4 rano" swoją kolejną wybitną rolę.
Film przedstawia, jak to określił sam aktor, człowieka, a właściwie korporacyjną gnidę, którą dotknęło wielkie nieszczęście. Nieszczęście wyrzucające jakby na drugą stronę ludzkiej egzystencji, drastycznie innej od jego dotychczasowej. Co właściwie robi w lesie? Według Jana Jakuba Kolskiego idzie tam po ratunek, po dotknięcie czegoś prawdziwego, doświadczenie na nowo świata. Reżyser sam przyznaje, że po śmierci córki żył na czworakach, Był złamanym bólem pełzającym leśnym stworzeniem ledwo przypominającym człowieka. Znamienne jest wykorzystanie w filmie cytatów z Księgi Hioba, oto jeden z nich: "Choćbym się w śniegu wykąpał, a ługiem umył swe ręce;umieścisz mnie tam, na dole".
Mimo, że ten film ma oczywiście bardzo osobisty wydźwięk, wrażliwość Kolskiego i Majchrzaka potrafiła wynieść "Las, 4 rano" na wyższy, metaforyczny poziom. I będę się upierał, że panowie nadal potrafią stworzyć coś zupełnie odrębnego na tle całego polskiego kina.
Zresztą, Krzysztof Majchrzak zawsze był trochę "nietypowy" Nietypowy na tle reszty naszego środowiska aktorskiego. Facet, który ma mój szacunek za to, że nigdy nie obrazi mnie jako widza. Obecnością w jakimś debilnym serialu, czy tzw. "polskiej komedii romantycznej", albo jakimś tutejszym wyrobie sensacyjnopodobnym.
Ostatnio w internecie na pewnym znanym portalu (tak pomiędzy artykułem "Jak zrobić bezę bez jajek" a informacją o pewnej celebrytce co to "swoją przemianą rzuciła na kolana całą Polskę") przeczytałem wywiad z Krzysztofem Majchrzakiem. Mówi dużo o swojej roli w filmie "Las, 4 Rano", ale nie tylko. Już tytuł jest intrygujący, "Skrzętnie w sobie pielęgnuję czysty, uliczny, wk*rw.". Gdy dziennikarka stwierdza, że dużo w nim złośliwości jak na osobę, która twierdzi, że kocha człowieka, odpowiada:
"Bardzo dużo. Co więcej, skrzętnie ją w sobie pielęgnuję. Nienawidzę
frajerów i lansiarstwa. Jestem śmiertelnym wrogiem tego typu działań.
Pani to nazwała stanowczo zbyt delikatnie - to nie jest żadna
złośliwość, to jest czysty wk*rw. Czysty, uliczny wk*rw!"
Wcześniej jednak padają też inne, ważne słowa:"Kocham wspólnotę, braterstwo. Nawet w najcięższych próbach życia chcę się komunikować. I nie z ludźmi, bo ludzi nie cierpię. Ale z człowiekiem. Kocham człowieka w jego pięknej, niepowtarzalnej, jednostkowej strukturze. Jego dobro. Jego nieszczęście i jego euforię"
Warto przeczytać, całość dostępna tutaj
Może jest w nim dużo złośliwości dla skomercjalizowanego, zaludnionego przez zombie-celebrytów świata, ale jeszcze więcej talentu. Bo Krzysztof Majchrzak stworzył w filmie "Las, 4 rano" swoją kolejną wybitną rolę.
Film przedstawia, jak to określił sam aktor, człowieka, a właściwie korporacyjną gnidę, którą dotknęło wielkie nieszczęście. Nieszczęście wyrzucające jakby na drugą stronę ludzkiej egzystencji, drastycznie innej od jego dotychczasowej. Co właściwie robi w lesie? Według Jana Jakuba Kolskiego idzie tam po ratunek, po dotknięcie czegoś prawdziwego, doświadczenie na nowo świata. Reżyser sam przyznaje, że po śmierci córki żył na czworakach, Był złamanym bólem pełzającym leśnym stworzeniem ledwo przypominającym człowieka. Znamienne jest wykorzystanie w filmie cytatów z Księgi Hioba, oto jeden z nich: "Choćbym się w śniegu wykąpał, a ługiem umył swe ręce;umieścisz mnie tam, na dole".
Mimo, że ten film ma oczywiście bardzo osobisty wydźwięk, wrażliwość Kolskiego i Majchrzaka potrafiła wynieść "Las, 4 rano" na wyższy, metaforyczny poziom. I będę się upierał, że panowie nadal potrafią stworzyć coś zupełnie odrębnego na tle całego polskiego kina.
Szanuję to i doceniam.
Michał Jędrasik