Translate

niedziela, 7 czerwca 2015

Gówno się pali

PETR SABACH



Petr Sabach to kolejna gwiazda czeskiej literatury.  Jego sława dopiero teraz do nas dociera, choć dla fanów kina czeskiego jego nazwisko nie jest obce, bowiem jego książki posłużyły  jako materiał literacki dwóch głośnych filmów  Jana Hrebejka  Pod jednych dachem i Pupendo. Gówno się pali pokazuje, że sława czeskiego pisarza jak najbardziej jest zasłużona.


Warto zacząć od tytułu, który jest bardzo sugestywny, a który objaśnia sam autor  we wstępie. Sytuacja jest wzięta  z życia. Autobus  pełen dzieci, podzielony dokładnie na dwie grupy, dwie wyznaczone strefy, dwa światy – chłopcy i dziewczynki:


Z sekcji dziewczęcej dobiegał szczebiot. Podawały sobie nawzajem jakieś pluszowe zwierzątko… Pluszowy potwór z przygłupawym uśmiechem wędrował z rąk do rąk, za każdym razem wywołując nowa falę zachwytu. Trwało to jakieś pól godziny. Na fotelach za mną siedzieli dwaj chłopcy, okularnicy z wysokimi czołami. Ich rozmowa trwała całą trasę Paryż – Praga. Całkowicie poważnie i ze wszystkich stron rozpatrywali problem- Czy gówno się pali? 


Sabach w trzech opowiadaniach ( ja skupię się na najdłuższym i najciekawszym Woda z sokiem) zwraca właśnie  szczególną uwagę na sprzeczności widoczne między płciami. Narrator wcześnie dostrzega rozbieżności w zachowaniu i traktowaniu dziewczynek i chłopców: 

O ile pamiętam, dziewczyny wiecznie rysowały księżniczki. Właściwie nie księżniczki, lecz jedną i tę samą  księżniczkę . To chyba  była jakaś Barbie tamtych lat. Jeżeli 99 procent dziewczynek dzień w dzień rysuje miliony  takich samych księżniczek bez najmniejszego rumieńca, bez śladu wysiłku i bez fantazji, to do dzisiaj  nikt mi nie wciśnie, że z tymi dziewczynkami wszystko jest ok. Chłopcy rysowali kowbojów, auta, ale głównie bitwy, gdzie wszystko wrzało, gdzie eksplodowały samoloty i czołgi, gdzie wśród wrzawy i dymu rodził się dramat akcji…   

Z biegiem lat różnice między kobietami i mężczyznami jeszcze się pogłębiają. Mąż musi się nauczyć języka żony. „Nie czytaj długo...” znaczy: „Zgaś światło!”,  a szczebiotliwe: „Śniadanie!” można przetłumaczyć na: „Przestań się byczyć, chłopie!  Andulka, jego żona,  jest kreatywną i inteligentną kobietą, więc często iskrzy w ich związku. Potrafi rzucić w niego talerzem z zupą za to, że ten ją powąchał; a to że miał szczęście i nie trafiła załatwiało problem. Co ciekawe - narrator dopuszcza  ją do głosu, a bohaterka lubi podważać, negować jego opowieść. Tworzy to zabawny kontrapunkt dla jego męskiego punktu widzenia. Ona obiektywna, spokojna i rzeczowa, on emocjonalny, hiperboliczny i  ironiczny. Wojna płci” nie ma zresztą ani dramatycznego ani destrukcyjnego charakteru, naznaczona jest pewną harmonią  i porozumieniem, a na pewno poczuciem humoru narratora :

Do pierwszego poważnego konfliktu między  A i mną doszło w kuchni. Było po niej widać, że w jakiś sposób przeszkadza jej fakt, że zachowuję się tam tak niezależnie... Widziałem, jak nerwowo przygląda się brudnym garom. Po cichu stanęła przy zlewie i zaczęła płukać naczynia... No dobra, to jeszcze jakoś zniosę.Ale nagle patrzę, a ona zmniejszyła mi ogień pod jednym garnkiem.ZMNIEJSZYŁA MI OGIEŃ ! Stanąłem  jak wryty. Potem krzyknąłem 
-Zostaw ten gaz w spokoju!
Odwróciła się, mówiąc :
-Wybacz, ale był za duży
-Nie był za duży, atak w ogóle po co się wtrącasz?!- krzyczałem-Do cholery, kiedy ja gotuję, to ja gotuję! Ja ci się nie wtrącam do twojego gotowania.
Dalej jest równie smakowicie, bo jak mówi narrator :
Toczyliśmy bój w domu o każdy centymetr.



A wszystko na tle chorego, absurdalnego ustroju komunistycznego. Krytyka komunizmu pozbawiona jest jednak goryczy i nienawiści, skrzy się humorem. Ojciec narratora, zagorzały komunista, w domu umieścił gazetkę ścienną, gdzie między innymi zamieszczał opracowany przez siebie  jadłospis na cały tydzień, a matka codziennie przygotowywała zupełnie coś innego. Legendą rodzinną obrastały podróże ojca po krajach sąsiedzkich, skąd przywoził dowody na genialność technicznej myśli socjalistycznej. Tak trafiły do narratora plastikowa łyżeczka do herbaty z NRD, która  w ciepłym płynie się stopiła, czy nietłukąca się szklanka z Polski rozbita w pył przez starszego brata.Podobnych  głupot ówczesnego systemu w opowiadaniu nie brakuje


Książka jest lekka, nieskomplikowana, co nie oznacza, że nie porusza ważnych problemów. Nie znajdziemy tu jednak filozoficznych dysput ani patetycznych opinii. Opowiadanie to impresjonistyczna zbieranina anegdot, refleksji, historyjek, wspomnień . Nie brak oczywiście – tak lubianej u Czechów- ironii i groteski. Ale absurd jest pogodny, naznaczony nutą sentymentalną. Książka  bawi, potrafi wywołać salwy śmiechu ( kilka razy uśmiałem się do łez), ale jednocześnie objaśnia rzeczywistość, przemyca refleksje i to wcale nie takie banalne. Co jednak ważne- nic nachalnie. A do tego żywy i krwisty język, komunikatywny i obrazowy. Bardzo dobrze książkę się czyta

Duża przyjemność

Patryk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz