Translate

piątek, 29 maja 2015

NAGI LUNCH


WILLIAM BURROUGHS

Kariera pisarska Williama S. Burroughsa jest ściśle związana z literackim undergroundem, zwłaszcza z ruchem beat generation. Jednak od początku żył  on nie tylko na marginesie społeczeństwa, ale i literatury. Związki z beatem czy postmodernizmem nie oddają oryginalności jego twórczości. Dziś pozostaje jednym z najbardziej kontrowersyjnych pisarzy.

Najgłośniejszą jego powieścią jest Nagi Lunch. Ciekawostką jest to, że była ona tworzona niemal w całości pod wpływem narkotyków, w delirium. Notatki, które robił, zostały zebrane w całość przez jego wiernych uczniów i opublikowane w 1959 roku w Paryżu. Jej wydanie stało się skandalem z powodu drastyczności niektórych scen zwłaszcza związanych z homoseksualizmem i niecenzuralnego języka.
Amerykańska krytyka przyjęła Nagi Lunch jako satyrę w stylu Swifta (tego od Gulivera), zakodowany przekaz z Marsa oraz wyznania towarzyszące masturbacji wywołanej poczuciem winy. O czym książka w rzeczywistości mówi, trudno jednak powiedzieć, bowiem pozbawiona jest akcji. Jest zbiorem luźnych skojarzeń, zapisem świadomości zdegradowanej przez narkotyki. Całością rządzi halucynacyjna logika snu i absurdu, granica między fikcją a prawdą, realnością a fantazją jest bardzo płynna. Sam Burroughs twierdzi, że jego powieść można czytać od końca lub środka.

Po przeczytaniu Nagiego Lunchu pozostają pojedyncze obrazy i szalone pomysły Borroughsa:
sala operacyjna w ubikacji;
masaż serca gumową przepychaczką umytą w kiblu;
erekcja płuc;
wyszukane potrawy kuchni transcendentalnej, jak zupa a wielbłądziej szczyny z gotowanymi glistami czy Suprême de Boeuf w oleju rycynowym z pikantnym sosem ze zbuków i pluskiew;
partia kopistów odcinająca sobie niewielkie kawałki ciała i hodująca z nich własne kopie;
interesujące zawody: sprzedawcy zbiorników genitalnych, detektywi prowadzący śledztwa w sprawie przestępstw ujawnionych przez ślepych paranoidalnych szachistów, poborcy podatków od wrażliwości telepatycznej;
mikser zaglądający pod sukienkę;
kawalarz AJ wpuszczający znajomym piranie do basenu;
gadający tyłek pierdzący słowami;
przygody pechowego Leifa:

grecki chirurg zaszył w nim podczas operacji żywą małpę, po czym nieszczęsnego pacjenta zgwałcili zbiorowo arabscy sanitariusze, a jeden z posługaczy ukradł mu penicylinę, zastępując ją proszkiem do szorowania klozetów. Pewnego razu dostał syfa w tyłku i angielski lekarz wyleczył go lewatywą z wrzącego kwasu siarkowego; kiedy indziej lekarz niemiecki, zwolennik tzw. „medycyny technicznej”, usunął mu wyrostek robaczkowy zardzewiałym otwieraczem do konserw i nożycami do cięcia blachy (uważał teorię bakteryjnego pochodzenia chorób za absurd). Zadowolony z sukcesu, wyciął Leifowi prawie wszystkie narządy wewnętrzne.

To tylko nieliczne elementy rzeczywistości Nagiego Lunchu, na którą składają się wszystkie niemal strony świata, różne religie, postacie literackie i fantastyczne, muzyka i narkotyki. Tworzy to tylko szalony wir, który nas wciąga.

Książka jest zabawna, ale jest to czarny humor, dziki, opętany, absurdalny i nie jest on w stanie zatrzeć szoku, jakiego doznajemy w wyniku lektury. Na ten szok składają się dość drastyczne wizje aktów i gwałtów homoseksualnych, motywy fekalne, obrazy narkomanów i ćpania. Do tego można dołączyć przewijające się przez całą powieść hemoroidy, podpaski, robaki, ubikacje i szaleńcy. Czasem łączy się to wszystko w dość odstręczającą całość, jak w scenie ucieczki wariatów:

Grupa wyjących simopatów huśta się na żyrandolach, balkonach i gałęziach drzew, srając i sikając na przechodniów. Po ulicach biegają furiaci, szablami ucinając ludziom głowy; na ich nieobecnych twarzach igra rozmarzony uśmiech... Maniacy seksualni trzymają się za penisy i krzykiem błagają turystów o pomoc... Arabscy demonstranci wrzeszczą i wyją, kastrując, patrosząc, ciskając butelki z benzyną... Chłopcy robią taneczne striptizy z jelitami, kobiety wpychają w siebie ucięte genitalia, rzucają się na wybranych mężczyzn... Członkowie Towarzystwa Kanibalistycznego Kwakiwtlów odgryzają nosy i uszy.

Nagi Lunch do dzisiaj bulwersuje, ale – jak to z całą twórczością Burroughsa jedni są nią zafascynowani, inni wieszają na niej psy. Trudno pisarstwo Burroughsa uznać za wybitne i szczególnie ważne w historii literatury amerykańskiej, ale na pewno jest to pisarstwo inne, specyficzne, na swój sposób interesujące. Nagi Lunch można potraktować jako twór przeniesiony z głowy naćpanego narkomana, jako halucynacyjno-groteskową makabreskę albo jako wyraz rozpaczy i nudy egzystencji, wizję absurdu i chaosu rzeczywistości, w której wszyscy spiskują przeciwko bohaterowi. Wreszcie dla samego autora powieść traktuje o problemach zdrowia i choroby, dlatego jest z konieczności brutalna, obsceniczna i niesmaczna.

avangarda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz