WILLIAM BURROUGHS
Kariera pisarska Williama S. Burroughsa jest ściśle
związana z literackim undergroundem,
zwłaszcza z ruchem beat
generation. Jednak od początku
żył on nie
tylko na marginesie społeczeństwa, ale i literatury. Związki z beatem czy postmodernizmem nie oddają oryginalności jego twórczości. Dziś
pozostaje jednym z najbardziej kontrowersyjnych pisarzy.
Najgłośniejszą
jego powieścią jest Nagi Lunch. Ciekawostką jest to, że była ona tworzona niemal w całości
pod wpływem narkotyków, w delirium. Notatki, które robił, zostały
zebrane w całość przez jego wiernych uczniów i opublikowane w 1959 roku w Paryżu. Jej wydanie stało się
skandalem z powodu drastyczności
niektórych scen – zwłaszcza związanych z homoseksualizmem –
i niecenzuralnego języka.
Amerykańska
krytyka przyjęła Nagi Lunch jako satyrę w stylu Swifta (tego od Gulivera), zakodowany
przekaz z Marsa oraz wyznania towarzyszące masturbacji wywołanej poczuciem winy. O czym
książka w rzeczywistości mówi,
trudno jednak powiedzieć, bowiem pozbawiona jest
akcji. Jest zbiorem luźnych skojarzeń, zapisem świadomości zdegradowanej przez
narkotyki. Całością
rządzi halucynacyjna logika snu i
absurdu, granica między fikcją a prawdą,
realnością a fantazją jest bardzo płynna. Sam Burroughs twierdzi, że jego powieść można czytać od końca
lub środka.
Po przeczytaniu Nagiego Lunchu pozostają pojedyncze obrazy i szalone pomysły Borroughsa:
•sala operacyjna w ubikacji;
•masaż serca gumową przepychaczką umytą w kiblu;
•erekcja płuc;
•wyszukane potrawy kuchni
transcendentalnej, jak zupa a wielbłądziej szczyny z gotowanymi glistami czy Suprême de Boeuf w oleju rycynowym z pikantnym sosem ze
zbuków i pluskiew;
•partia kopistów odcinająca sobie niewielkie kawałki ciała
i hodująca z nich własne kopie;
•interesujące zawody: sprzedawcy zbiorników genitalnych, detektywi prowadzący śledztwa
w sprawie przestępstw ujawnionych przez ślepych paranoidalnych szachistów, poborcy podatków od wrażliwości
telepatycznej;
•mikser zaglądający
pod sukienkę;
•kawalarz AJ wpuszczający znajomym piranie do basenu;
•gadający tyłek
pierdzący słowami;
•przygody pechowego Leifa:
„grecki chirurg zaszył w nim podczas operacji żywą
małpę, po czym nieszczęsnego pacjenta zgwałcili zbiorowo arabscy sanitariusze, a jeden z posługaczy ukradł mu penicylinę, zastępując
ją proszkiem do szorowania
klozetów. Pewnego razu dostał syfa w tyłku i angielski lekarz wyleczył
go lewatywą z wrzącego kwasu siarkowego; kiedy indziej lekarz
niemiecki, zwolennik tzw. „medycyny technicznej”, usunął mu wyrostek robaczkowy zardzewiałym otwieraczem do konserw i nożycami do cięcia blachy (uważał teorię
bakteryjnego pochodzenia chorób
za absurd). Zadowolony z sukcesu, wyciął Leifowi prawie wszystkie narządy
wewnętrzne”.
To tylko nieliczne elementy rzeczywistości Nagiego Lunchu, na którą składają się
wszystkie niemal strony świata,
różne religie, postacie literackie i fantastyczne,
muzyka i narkotyki. Tworzy to tylko szalony wir, który nas wciąga.
Książka jest zabawna, ale jest to czarny humor, dziki, opętany, absurdalny i nie jest on w stanie zatrzeć szoku, jakiego doznajemy w wyniku lektury. Na ten
szok składają się
dość drastyczne wizje aktów i gwałtów
homoseksualnych, motywy fekalne, obrazy narkomanów i ćpania.
Do tego można dołączyć
przewijające się przez całą powieść hemoroidy, podpaski, robaki,
ubikacje i szaleńcy. Czasem łączy się
to wszystko w dość odstręczającą całość, jak w scenie ucieczki wariatów:
„Grupa wyjących simopatów
huśta się na żyrandolach,
balkonach i gałęziach drzew, srając i sikając na przechodniów.
Po ulicach biegają furiaci, szablami ucinając ludziom głowy; na ich nieobecnych twarzach igra rozmarzony uśmiech... Maniacy seksualni trzymają się
za penisy i krzykiem błagają turystów
o pomoc... Arabscy demonstranci wrzeszczą i wyją, kastrując, patrosząc, ciskając butelki z benzyną... Chłopcy
robią taneczne striptizy z
jelitami, kobiety wpychają
w siebie ucięte genitalia, rzucają się
na wybranych mężczyzn... Członkowie Towarzystwa Kanibalistycznego Kwakiwtlów odgryzają nosy i uszy”.
Nagi Lunch do dzisiaj bulwersuje, ale – jak to z całą twórczością
Burroughsa – jedni są nią
zafascynowani, inni wieszają
na niej psy. Trudno pisarstwo Burroughsa uznać za wybitne i szczególnie ważne
w historii literatury amerykańskiej,
ale na pewno jest to pisarstwo inne, specyficzne, na swój sposób interesujące. Nagi Lunch można potraktować jako twór przeniesiony z głowy naćpanego
narkomana, jako halucynacyjno-groteskową makabreskę albo jako wyraz rozpaczy i
nudy egzystencji, wizję absurdu i chaosu rzeczywistości, w której
wszyscy spiskują przeciwko bohaterowi.
Wreszcie dla samego autora powieść „traktuje o problemach zdrowia
i choroby, dlatego jest z konieczności
brutalna, obsceniczna i niesmaczna”.
avangarda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz