Piszę do Ciebie, bo jako jedyny
mnie rozumiesz...
O
czym jest książka? Jest po prostu o Charliem, ale nie tylko.
Porusza ona również wiele tematów, nad którym warto byłoby się
zastanowić.
Pierwszym
z nich jest nietolerancja. Dlaczego ludzie potrafią skreślić
innego człowieka z listy szacunku, koleżeństwa? Dlaczego
wyśmiewają się z niego z powodu gorszego ubrania, źle zrobionej
fryzury, braku pieniędzy w portfelu? Czym taka osoba zawiniła?
Niczym. Ludzie patrzą na człowieka, wybierają sobie kozła
ofiarnego. Dajmy za przykład klasę. Jedna osoba. Musi być samotna,
nieśmiała, a najlepiej, aby jeszcze do tego była jakaś śmieszna
- w sposobie mówienia, chodzenia, czy czymś tam jeszcze innym.
Koledzy i koleżanki z klasy, jeśli oczywiście można ich tak
nazwać, postarają się o to, aby tą osobę jeszcze bardziej
wyalienować. Głupie zaczepki w jej stronę, znęcanie się. Tak,
dzieci są okropne. To one zazwyczaj tak robią, a kiedy dorastają,
jest im głupio i próbują odpowiedzieć sobie na kluczowe pytanie.
Dlaczego to robiłem/am? I nie potrafią, bo jedynym wytłumaczeniem
jest podążanie za innymi. A ono nie przemawia do nikogo, bo każdy
na swój rozum.
"Jeśli
nie mamy wpływu na to, skąd pochodzimy, do nas należy wybór, w
którą pójdziemy stronę"
Charlie
jest nieśmiałym, wrażliwym chłopcem, który nawiązuje z nami
kontakt poprzez listy. Nie ma on przyjaciół, znajomych i potrzebuje
kogoś, kto spróbowałby go zrozumieć, kto chciałby wysłuchać.
Tym kimś stajemy się my. Dostajemy od niego kredyt zaufania i miano
przyjaciela. Na początku dziwne wydaje się to, że szesnastoletni
chłopak pisze w sposób charakterystyczny dla dziecka, a pojmuje
świat jak dorosły. Tak- mamy do czynienia z człowiekiem
inteligentnym, któremu przydarzyło się coś w życiu. To "coś"
określiło go. To "coś" pojawia się dopiero na ostatnich
stronach książki, wiec uważny czytelnik będzie brał wszystkie
tropy pod lupę, aby wymyślić, co to jest, nim zobaczy to w
książce.
Główny
bohater w końcu poznaje przyjaciół. Sam i Patricka.
Przybrane rodzeństwo, starsze
o trzy lata, które przygarnia go do swojej ekipy. Nie naśmiewają
się z niego, nie dostrzegają różnicy wieku, po prostu traktują
go jak równego sobie. To właśnie oni spośród najbliższych
Charliego wydają się go naprawdę rozumieć. Dzięki tej nowej
znajomości życie chłopaka diametralnie się zmienia. Już nie
liczy dni do zakończenia szkoły, czekając z niecierpliwością, aż
dzień dobiegnie końca. Teraz dla niego ważna jest chwila.
Wszystkie momenty spędzone z przyjaciółmi są dla niego wspaniałym
przeżyciem. Człowiek samotny tak naprawdę nie istnieje. Jest
zawieszony gdzieś pomiędzy rzeczywistością a pustą przestrzenią.
On wegetuje. Bliskość potrafi wszystko zmienić.
Aczkolwiek nasz główny
bohater ciągle boi się powrócić do stanu sprzed "Sam i
Patricka" Boi się, że oni go opuszczą. Przez swoją
wrażliwość tak naprawdę cierpi. Stawia czyjeś potrzeby ponad
swoje. Nie potrafi zaprotestować, wykonać pierwszego kroku. Nie
zaprosi miłości swojego
życia na randkę, ponieważ obawia się tego, że ona nie chce, nie
zerwie z dziewczyną, której ma dosyć, bo myśli, że zrani jej
uczucia, nie zaprotestuje, kiedy całuje go przyjaciel gej, bo on
jest w potrzasku i skoro tego potrzebuje, to niech to robi. Charlie
stara się uszczęśliwić innych, nawet swoim kosztem.
Ma
ona siostrę, nad której zachowaniem można by się zastanowić.
Chodzi ona bowiem z chłopakiem, który ją uderzył. Wymierzył jej
siarczysty policzek, a ona mu po prostu przebaczyła. Dlaczego
zachowała się tak beznadziejnie jak te wszystkie bite żony, które
z sińcami na twarzy uparcie twierdzą, że kochają swoich mężów
i to one ich sprowokowały. Tak jakby kwiaty i słowo przepraszam
mogły naprawić wszystko. Rzuć szklankę na podłogę, powiedz, że
ci przykro i zobacz czy się sama poskłada. Nie? A to zaskoczenie.
Książka, a w gruncie rzeczy nauczyciel od angielskiego pokrótce
wyjaśnia nam całą sytuację jednym prostym zdaniem.
"Przyjmujemy
miłość, jeżeli sądzimy, że na nią zasługujemy"
Na
mnie osobiście książka Stephena Chbosky`iego wywarła duże
ważenie. Po jej przeczytaniu czułam się troszkę zagubiona. Trudno
było mi odłożyć ją z powrotem na półkę. Ciągle pojawiało
się pytanie "To już naprawdę koniec? " Wracałam do
niektórych fragmentów, wypisałam cytaty oraz wiersz, który mi się
spodobał. Można by tu jeszcze rozwinąć parę wątków,
zinterpretować sytuację, ale to już zastawiam wam.
Naprawdę
polecam tą książkę, jest warta poświęconego czasu.
Na
sam koniec chciałabym, abyście przeczytali wiersz zawarty w
książce, który idealnie wpisuje się w nią.
“Raz
na żółtej kartce w zielone linie
napisał
wiersz.
Zatytułował
go Chops,
bo
tak nazywał się jego pies
i
o nim był właśnie ten wiersz.
Nauczyciel
postawił mu piątkę
i
przyznał specjalne wyróżnienie.
Matka
uściskała go i powiesiła wiersz na drzwiach kuchni
i
odczytywała ciotkom.
To
było w roku, kiedy ojciec Tracy zabrał dzieciaki do zoo
I
pozwolił im śpiewać w autobusie,
I
urodziła mu się siostrzyczka
z
małymi paznokietkami i łysą główką.
Jego
matka i ojciec ciągle ją całowali,
A
dziewczyna z sąsiedztwa wysłała mu
Walentynkę
podpisaną rządkiem iksów.
Zapytał
wtedy ojca, co to znaczy.
Ojciec
zawsze kładł go do łóżka
I
zawsze pamiętał, żeby utulić go na dobranoc.
Raz
na białej kartce w niebieskie linie
napisał
wiersz
I
zatytułował go Jesień,
Bo
tak nazywała się pora roku
I
o tym był ten wiersz.
Nauczyciel
postawił mu piątkę
i
poprosił go, żeby pisał jaśniej.
Matka
tym razem nie powiesiła wiersza na drzwiach kuchni,
bo
były świeżo pomalowane .
Dzieciaki
powiedziały mu,
że
ojciec Tracy pali cygara
I
zostawia pety na kościelnej ławce,
które
czasami wypalają dziury,
To
było w roku, kiedy jego siostra dostała okulary
z
grubymi szkłami i w czarnych oprawkach.
Dziewczyna
z sąsiedztwa roześmiała się,
kiedy
poprosił ją, żeby poszli na spotkanie ze Świętym Mikołajem,
A
dzieciaki powiedziały mu,
dlaczego
jego matka i ojciec ciągle się całowali.
Jego
ojciec już nie utulał go do snu
I
wściekał się,
Kiedy
go wołał.
Raz
na kartce wyrwanej z notesu
napisał
wiersz.
Zatytułował
go Pytania o niewinność,
bo
to pytanie dotyczyło jego dziewczyny
I
o tym był ten wiersz.
Profesor
postawił mu piątkę
i
dziwnie na niego popatrzył,
A
jego matka nie powiesiła tego wiersza na kuchennych drzwiach,
bo
nigdy go jej nie pokazał.
To
był rok, w którym umarł ojciec Tracy,
A
on zapomniał,
Jakie
jest zakończenie Credo.
Przyłapał
siostrę,
Jak
obściskiwała się z kimś na werandzie.
Jego
matka i ojciec nigdy się już nie całowali
ani
nawet nie rozmawiali ze sobą.
Dziewczyna
z sąsiedztwa za bardzo się malowała
I
kiedy ją całował, dostawał od tego ataku kaszlu,
ale
mimo to ją całował,
bo
tak się robi.
O
trzeciej nad ranem położył się do łóżka.
Jego
ojciec głośno chrapał.
I
dlatego zaczął pisać kolejny wiersz
na
kawałku papierowej torby.
Zatytułował
go Absolutnie nic,
Bo
o tym był ten wiersz.
Sam
sobie postawił piątkę
I
cięcie na każdym cholernym nadgarstku.
Powiesił
wiersz na drzwiach łazienki,
Bo
tym razem nie miał szans dotrzeć do kuchennych drzwi.”
paulina rychlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz