Translate

sobota, 11 lipca 2015

Pijane banany


PETR SABACH


Mistrz humoreski  Petr Sabach po raz drugi.
Jeśli lubicie się śmiać, jeśli  lubicie krótką formę i inteligentną zabawę – musicie sięgnąć po Pijane banany ( czytelników Gówno się pali  nie muszę przekonywać). No i jeśli uwielbiacie klimaty nostalgiczne rodem z lat 80- tych, bo w te czasy ponownie zabiera nas autor. Tym razem jednak Sabach nie skupia się na relacjach damsko- męskich, a ukazuje okres radosnego dojrzewania  głównego  bohatera i narratora jednocześnie.

Rzeczywistość  bohatera tworzą głównie dwa światy- domu i kumpli. Kumpli było dwóch, ale za to bardzo barwnych. Jeden to głuchoniemy Wicio, dwumetrowy olbrzym o mentalności dziecka, który jednak co chwila spuszczał komuś łomot ( w konsekwencji matka wciąż piekła „przepraszające” torty ). Drugi  to Honza Brećka- mistrz prowokacji. Ulubieniec matek, czyściutki, grzeczniutki, inteligentny, w rzeczywistości drań, który prowokował każdego jak leci. Na przykład  w pociągi tak długo patrzył się i uśmiechał do wybranej ofiary aż ta też się uśmiechała, a wtedy mówił coś takiego, co ten uśmiech gasiło. Ale potrafił też pójść na całość – na jakiejś wiejskiej potańcówce, na której znaleźli się przypadkowo, wskoczył na estradę i przez mikrofon wykrzyczał : Ale gówniana ta wasza popijawa. Bo ja z Pragi jestem, wieśki buraczane!  Pomysłów na zabijanie nudy – zwłaszcza podczas wagarów – im nie brakowało, np. wybierali sobie jakichś przypadkowych widzów, a potem udawali że się biją na śmierć i życie

Nie mniej barwny jest dom bohatera, gdzie prym wiedzie ojczym Bedzio, artysta rzeźbiarz, a jednocześnie elokwentny alkoholik. Zresztą postaci intrygujących w utworze nie brakuje, poznajemy Jirka Ptacnika   mistrza absurdalnych konfabulacji czy pseudointeligenta , towarzysza Rozhonia, który    jugosłowiańską reklamę  przyprawy do zupy potraktował jako sentencję łacińską, którą oczywiście udało mu się przetłumaczyć.

Oj tak- mimo szarości komunistycznego ustroju, tu nudy nie znajdziemy. Za to otrzymamy szereg anegdot i historyjek, smaczków i słownych perełek. Drobiazgów, które wywołują uśmiech na naszej twarzy. I które malują koloryt tamtych czasów, jak słynne ceczki, czyli plastikowe ogniwa do zasłon  w kształcie literki „ce”. „ Plastikowe gówienka” – jak sam nazywa je autor- stały się obiektem szału i środkiem płatniczym, można je było wymienić za lornetkę czy  nawet rower. Aż chce się  przenieść do tamtych czasów, choć absurdów tu nie brakuje

W tym świecie jednak  nikomu też nie brakuje fantazji.  Uosobieniem niekiełznanej fantazji bohaterów jest wyprawa  samochodem nad morze. Nie mają samochodu, prawa jazdy, pieniędzy, a morze w Czechach to po prostu abstrakcja, ale spróbować warto

ANEKS
 1 Posłuchaj  proponowanego przez autora hitu z tamtych czasów Holky z nasi s kolky. Duet  Kotvald a Hlozek  autentycznie wymiata
2 Obejrzyj film Hrebejka Pupendo, który powstał na motywach „Pijanych bananów”

TiM





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz