JACK KEROUAC
Albowiem życie jest święte, a każda chwila bardzo cenna.
Jack Kerouac jest nie tylko najważniejszym i najbardziej
nośnym powieściopisarzem pokolenia beatu, ale w zasadzie jedynym, który
przetrwał próbę czasu. Wśród wielu powieści, które napisał, jedna na stałe
weszła do panteonu powojennej literatury amerykańskiej, a dla niektórych stała
się książką kultową, swoistą biblią, z którą się nie rozstają.
W drodze (napisana w 1951 roku, wydana w ’57) to manifest beatu,
kronika tamtych czasów, zwłaszcza że pod postaciami ukrywają się autentyczne
osoby. Dean Moriarty to Neal Cassady, Carlo Marx – Allen
Ginsberg, Stary Byk Lee – William Burroughs , wreszcie narrator, Sal Paradise, to sam Kerouac. Siła powieści nie
tkwi w fabule, która nie jest zbyt bogata i wyszukana, lecz w klimacie
składającym się z radości, spontaniczności, braterstwa i przygody. Narrator z
grupą przyjaciół, znajomych i nieznajomych przemierza z zawrotną prędkością
Amerykę. Nie mają oni pieniędzy, jedzenia, często dachu nad głową, są
włóczęgami, łazikami szukającymi nowych wrażeń, prującymi naprzód, próbując
zrozumieć świat, ZROZUMIEĆ NAPRAWDĘ. Podczas podróży włóczą się po barach,
piją, ćpają, bratają się z dziwnymi osobnikami, słuchają jazzu, kochają się. I
wszystko to na ogromnym luzie. Nie mają uprzedzeń, nie znają barier,
konwenansów, niczym się nie przejmują. Są jak pionierzy, pradawni zdobywcy
kontynentu.
Są też jak dzieci – lekkomyślni, naiwni i nieobliczalni, ale
tym samym na swój sposób niewinni i czyści. Na przykład Sal włamuje się do
stołówki, aby spełnić swoje marzenie z dzieciństwa – objeść się lodami, a
jednym z ulubionych zajęć Deana jest oglądanie wyścigów miniaturowych
samochodów. I to właśnie Dean Moriarty najlepiej
uosabia beatnika wyzwolonego z jakichkolwiek zależności. To on wciąga Sala w
‘łachmaniarskie szaleństwo’, ucząc go wolności. I to on staje się idolem
narratora, bo
prawdziwymi ludźmi są szaleńcy
ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego
naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale PŁONĄ, PŁONĄ...
Dean to młody chłopak, niesamowicie rozentuzjazmowany
życiem. Mając w końcu 3 żony, 4 dzieci, ani centa przy duszy i mnóstwo kłopotów,
wciąż jest w drodze. Nie potrafi się zatrzymać, stanąć, jego życie to
spontaniczność, anarchia, ekstaza i pośpiech. Trawiony gorączką jazdy, mknie
170 kilometrów na godzinę – nagi, wrzeszczący, śpiewający, gadający jak
nawiedzony. Motto „świętego błazna” brzmi:
Idę przez życie tak, jak mnie ono
prowadzi.
Pod pozorami tej beztroskiej przygody kryje się jednak coś
więcej. Wypalenie, znużenie, rozczarowane pokolenia, którego młodość przepadła
na wojnę, a także ucieczka od zmaterializowanego, burżuazyjnego stylu życia
Amerykanów. Jazda przez „skomlący kontynent” jest protestem przeciw banalności
i pustce ich egzystencji; droga daje im możliwość zobaczenia prawdy:
Zobaczyłem więc swoimi niewinnymi
oczyma prosto z drogi cały ten obłęd, niesłychany obłęd Nowego Yorku z jego
milionami ludzi uganiających się wiecznie za forsą, szalony sen – wszyscy
łapią, biorą, dają, wzdychają, umierają, żeby ich tylko pochować w ogromnych
maskach cmentarnych.
Stąd ideałem stają się dla nich trampowie, podróżujący
pociągami, objadający się winogronami i czytający komiksy, oraz zwyczajni, prości ludzie. Stąd
rajem, do którego w końcu trafiają, jest Meksyk:
Nie ma tu cienia podejrzliwości, nic w
tym rodzaju. Wszyscy są na luzie, wszyscy patrzą na człowieka szczerymi,
piwnymi oczyma i nic nie mówią, tylko patrzą, a wszystkie cechy ludzkie w tym
spojrzeniu są łagodne, stonowane, ale są.
Ale tak naprawdę chodziło o to, by być w drodze, pędzić
dalej, nie zatrzymywać się. Otworzyć ostrygę – którą jest Ameryką – by znaleźć
perłę. By poszukiwać TEGO CZEGOŚ:
Zdawaliśmy sobie sprawę, że zostawiamy
za sobą zamęt, bezsens, a wykonujemy jedynie godną siebie i naszego czasu
czynności, mianowicie: jedziemy...
A DROGA TO ŻYCIE.avangarda
Lubię beatników, lubię Kerouaca. Lubię ich odjazd- jazz, seks, czad i ruch. Lubię ten spontan i szczerość, która jest w ich tekstach. Może i naiwność, zwłaszcza dzisiaj ich spojrzenie na świat jest nieco zbyt oldskulowe, ale ich świat jest ekscytujący i prawdziwy. A " W drodze " to kwintesencja tego pokolenia. Polecam
OdpowiedzUsuń